wtorek, 21 stycznia 2014

Dodatek


Nadawca Marcin Możdżonek
Odbiorca Karolina Korsycka 

Warszawa, 10.08.2012 r. 

Karolino ! 
Zawsze, kiedy było mi źle przychodziłem do Ciebie. Siadałem u Twego boku i powstrzymując łzy, nasycałem się Twoim zapachem i ciepłem bijącym od Twego ciała. Wtedy opowiadałem Ci co mnie trapi, a ty trzymałaś mnie za rękę, mówiąc że damy radę. Dzisiaj jestem tutaj przy Twoim grobie i piszę ten list. Dlaczego ? Bo tak jest prościej. 
Przedwczoraj pożegnaliśmy się z szansą na medal Igrzysk Olimpijskich.
Po meczu siedliśmy w pokoju Bartka. Niektórzy płakali, inni krzyczeli, byli też tacy którzy siedzieli cicho nic nie mówiąc. Ja byłem jedną z takich osób. 
A kiedy podaliśmy sobie ręce, kiedy objąłem każdego z osobna doszedłem do jednego wniosku. Że jesteśmy jedną wielką rodziną. Rodziną, którą chciałem stworzyć wspólnie z Tobą, ale odeszłaś. Dlaczego ? Nie wiem. Ale kiedyś Cię spotkam, tam na górze i wszystko mi opowiesz.
W jednym z ostatnich zdań powiedziałaś : I chcę płakać, pragnę się zakochać. Ale wypłakałam wszystkie moje łzy. 
I chyba czuję teraz to co Ty. Ale wiesz, że nie umiem się poddać. Nie umiem wziąć sznur w dłonie, przewiązać Go przez bal i swoją szyję, a potem spuścić głowę w dół. Nie umiem, bo tego nauczyło mnie życie. Pomimo iż nadal Cię kocham, pomimo iż łzy w ostatnim czasie lecą z moich oczu strumieniami. Tak jak teraz. 

Żegnaj, 
Marcin 

P.S 
Kocham Cię


Kładę list przy jednym z kwiatów na nagrobku i odchodzę. Ku życiu, nowemu. Bez niej, tej którą kocham całym serce. Bo nie mogę się poddać, bo ona zawsze będzie częścią mnie. 


----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Ze względu na koniec mojej blogowej przygody postanowiłam na każdym z moich opowiadań zostawić Wam małą niespodziankę. 
W podziękowaniu, że byłyście ze mną na tym blogu. :)

Nie znam Karoliny i nie chcę jej poznać, za to znam Marcina i jestem zadowolona z tego powodu. 

Zapytacie o co mi chodzi. 
O walkę, o uparcie, o niepoddanie się. Wiem, że czasem jest ciężko, że naprawdę nie ma się siły już żyć. Ale zaprzepaszczenie tego co dostaliśmy od Boga jest najgorszą rzeczą na świecie. Nie wyobrażam sobie jak można się poddać, może dlatego że na moim nieśmiertelniku, który wisi na mojej szyi jest napis : "Until you're fighting you are the winner. " 

Więc walczcie, do końca, mimo wszystko.

Cześć. 
Na zawsze ? Chyba jestem na to zbyt szalona. Kiedyś powrócę. A wtedy dam Wam znać. 
Idalia Makowska 

piątek, 3 stycznia 2014

Epilog


Nadawca Karolina Korsycka
Odbiorca Marcin Możdżonek
Dostarczony 17.03.2012 r.

Warszawa, 10.03.2011 r.

Marcinie ! 

To już ostatni list. Jutro już mnie nie będzie. 
Nie wiem czy płaczesz czy się śmiejesz. A może robisz to i to. Ale chyba już nie mam prawa wiedzieć.
Nie wiem dlaczego uciekłam. Chyba miałam taki bezsensowny kaprys. 
Nie rozumiem dlaczego, tak jak nie rozumiem życia. 
Dlatego kończę ten cyrk. Kończę z Tobą, kończę ze sobą, bo w pierwszym liści napisałam : 
I chcę płakać, pragnę się zakochać. Ale wypłakałam wszystkie moje łzy. 
I wciąż nie płaczę, bo łez już nie mam i wciąż się nie zakochuje, bo kocham tylko Ciebie. 

Żegnaj, 
Karolina 
P.S Kocham Cię 




Jestem tu. Przy Twoim szarym zasypanym kwiatami nagrobku. I płaczę. 
6 dni temu była pierwsza rocznica Twojej śmierci. 
I nie mogę uwierzyć, że wtedy odeszłaś i już nie wróciłaś, ale to chyba moja wina. 
Bo nie wystarczająco próbowałem Cię szukać.
Kocham Cię Karolino Korsycka. 

Ale czy pomyślałaś o jednym ? 
Czy ja dam radę bez Ciebie ? 

-------------------------------------------------------------------------------------------------

Nie wiem czego ona to zrobiła, ale chyba miałam taką chęć napisania właśnie takiego opowiadania. Nie osądzajcie Karoliny, tylko o to proszę, bo czasem podejmujemy wręcz bezsensowne decyzje które później wpływają na nasze życie. Chociaż. Chociaż trochę ją rozumiem. I tęsknie. 
Tęsknie tak bardzo, że zdarza mi się budzić z tęsknoty w nocy ze łzami w oczach. 
I nikt mi go nie zastąpi. Żadna osoba ani rzecz. I czasem też mi się nie chce, ale trzeba.
Trzeba żyć. 

Jakie było ? 
Opowiadanie napisane wręcz jednego wieczoru, wydaje mi się że troszkę inne od pozostałych, ale przyznam szczerze że sądziłam że spotka się ono z większym zainteresowaniem. No ale cóż nie można mieć wszystkiego, prawda ? :)

Przy okazji może złożę Wam życzenia :) 
Chyba nie będę za bardzo rozpisywać, a raczej na pewno :D 
Życzę Wam dużo, dużo miłości, spokoju, uśmiechu, spełnienia marzeń oraz aby ten rok był lepszy od tamtego. A oto nie trudno. 

Dziękuję, że byłyście tu ze mną. 

Idalia Makowska 

Ból jest częścią życia, ale wcale nie najgorszą. Dużo gorsza jest samotność. 
P.S 

Zapraszam na 1 rozdział tutaj